Nie dla nas środki Unijne

Gdy przeszło rok temu składałem wnioski o dofinansowanie dwóch projektów społecznych działań na rzecz mieszkańców naszego sołectwa wierzyłem, że najtrudniejsze mam za sobą. Tymczasem…

W marcu 2011 roku gmina Łomianki przystąpiła do Stowarzyszenia „Między Wisłą a Kampinosem”, które pod nazwą Lokalna Grupa Działania uczestniczy w projekcie „Rozwój Obszarów Wiejskich 2007-2013”. Zadaniem LGD jest gromadzenie i weryfikacja wniosków o dofinansowanie ze środków UE różnych inicjatyw.
Zasady niby proste. Stworzyć dobry, innowacyjny projekt, złożyć wniosek wraz z pełną dokumentacją, podpisać umowę, zrealizować zawarte w projekcie cele i wreszcie projekt rozliczyć. Wymagany był też własny, finansowy wkład. W przypadku obu projektów,  było to ponad 2 tys. zł.

Zdecydowałem, że jako sołtys, w imieniu mieszkańców – zawalczę o środki unijne dla naszego sołectwa.

We wrześniu 2011 roku, za pośrednictwem LGD „Między Wisłą a Kampinosem”, złożyłem dwa wnioski o dofinansowanie. Projekty –  „Promocja aktywności społecznej w Dziekanowie Bajkowym” oraz „Integracja i aktywizacja lokalnej społeczności poprzez organizację imprez rekreacyjno-kulturalnych oraz sportowych” zyskały w LGD akceptację i znalazły się na wysokich miejscach listy operacji, które zostaną sfinansowane ze środków UE.

Przygotowywałem się do tego blisko pół roku.

Oba projekty opiewały na łączną kwotę blisko 30 tys. złotych. Współpracę przy ich realizacji zadeklarowały, jak zwykle,  firmy działające na naszym terenie: Galeria Wnętrz - „Poldom”, „Manami ®”, sklep „Magda” oraz „MarkBud Sp. j.”.

W maju tego roku z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego w Warszawie, instytucji, która odpowiedzialna jest za podział środków unijnych, otrzymałem pismo, w którym poproszony zostałem o „korektę” złożonych wniosków. Propozycje zmian, w stosunku do materiałów złożonych i zaaprobowanych już przez LGD „Między Wisłą a Kampinosem”, były tak duże, że postanowiłem osobiście wyjaśnić sprawę z pracownikiem Urzędu Marszałkowskiego. Instytucjami operującymi de facto tymi samymi rozporządzeniami.

Po wielokrotnych wizytach w Urzędzie Marszałkowskim – dowiedziałem się wreszcie, że oba moje wnioski „mogą pozostawać ze sobą w konflikcie (?), w konsekwencji czego jest obawa, że oba odpadną w ostatecznej weryfikacji.
Sugestie urzędnika były jednoznaczne. Jeden z wniosków postanowiłem więc wycofać („Promocja aktywności społecznej w Dziekanowie Bajkowym”).

31 lipca br., po niemal roku od złożenia dokumentów -  zaproszony zostałem do Departamentu Rolnictwa i Modernizacji Terenów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego w Warszawie w celu podpisania umowy. Nareszcie, bowiem czas gonił. Pierwsza impreza w ramach projektu, zgodnie z zapisanym harmonogramem, miała się odbyć już 8 września. Należało zakupić puchary, wykonać gadżety reklamowe i przygotować całą oprawę imprezy.

Umowę podpisałem.

Jeszcze tylko wizyta w Wydziale Autoryzacji Płatności Programów Unijnych. Chciałem doprecyzować zasady rozliczania projektu.

I tu niemiła niespodzianka.

 

Poinformowano mnie, że są wątpliwości, co do kwalifikacji podatku VAT, jako kosztu. „Prowadzi pan własną działalność gospodarczą!” – usłyszałem. I to, zdaniem urzędniczki, stanowi problem. Nie była pewna, czy rozliczać będzie sołtysa, czy właściciela firmy. Dziwne, bo nie występowałem przecież o dofinansowanie mojej firmy, tylko sołectwa!
Aby móc sfinalizować całą sprawę – zaproponowano mi 3 wyjścia: Zwrócić się do Izby Skarbowej o indywidualną interpretację w sprawie, zawiesić własną działalność gospodarczą (sic!)  na czas realizacji projektu lub… pokryć VAT z prywatnych środków (dodatkowo ok. 3 tys. zł).
Argument, że Izba Skarbowa na odpowiedź ma 3 miesiące, a ja zaledwie miesiąc do pierwszej planowanej imprezy – nie miał znaczenia. Podobnie, jak  absurdalny pomysł, bym zawiesił na haku działalność firmy, z której żyję. Nie mówiąc o opłacaniu z własnej kieszeni frustracji decyzyjnych państwowej urzędniczki.

Tępy, pozbawiony logiki upór pracowników Urzędu Marszałkowskiego zablokował nam unijne fundusze. Odstąpiłem od umowy. Półtora roku starań, mnóstwo mojego straconego czasu, wysiłku i także kosztów na rzecz pozyskania unijnych środków dla mieszkańców Dziekanowa Bajkowego.

Szkoda.

Bariery formalne i niejasność przepisów, a także niekompetencja urzędników  zamykają de facto możliwość sięgnięcia po unijne fundusze wielu lokalnym społecznościom.

Zapraszam na naszą stronę internetową, gdzie zamieściłem całą korespondencję w tej sprawie pomiędzy mną a urzędnikami Marszałkowskiego Urzędu.

Marcin Etienne